Sprawa dyscyplinarna sędziego Roberta W. skazanego za kradzież pendrive’ów z marketu utknęła w Sądzie Najwyższym na dobre. Mężczyzna nie orzeka, ale pozostał w zawodzie i pobiera sowite wynagrodzenie, to ok. 10 tys. zł miesięcznie.
Sędzia kradł sprzęt ze sklepu. Został złapany na gorącym uczynku
Chodzi o bulwersującą sprawę sędziego wrocławskiego sądu apelacyjnego, który w lutym 2017 r. wspólnie z żoną ukradł ze sklepu Media Markt w Wałbrzychu dwa głośniki, dwa pendrive’y i kabel o łącznej wartości 2175 zł. Kilka dni później w sklepie we Wrocławiu dokonał kolejnej kradzieży elektroniki wartej 2400 zł. Mężczyzna został złapany na gorącym uczynku, a całe zdarzenie zarejestrowały kamery monitoringu.
Sędzia został za to prawomocnie skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Równocześnie toczyła się przeciw niemu sprawa dyscyplinarna. O usunięciu sędziego z zawodu orzekła w pierwszej instancji Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego w 2019 r. Sprawa utknęła w jednak drugiej instancji.
Co istotne chociaż Robert W. został skazany prawomocnie wyrokiem karnym, to decyzja o wydaleniu go z zawodu nie uprawomocniła się. Oznacza to, że nadal posiada status sędziego i przysługujące mu uposażenie. Mimo, że nie orzeka, mężczyzna pobiera 50 proc. wynagrodzenia sędziego sądu apelacyjnego. To konsekwencja orzeczenia sądu dyscyplinarnego, który rozstrzygając o uchyleniu immunitetu i zawieszeniu sędziego zdecydował o obniżeniu mu pensji o połowę. Warto dodać, że w 2019 r. Robert W. otrzymał ponad 20 tys. zł nagrody jubileuszowej za 35-lat pracy zawodowej.
- Wszystkim zależy na tym, żeby ta sprawa została w końcu załatwiona. Ale niestety nie zawsze dzieje się to tak sprawnie jakbyśmy sobie tego życzyli – mówi Piotr Falkowski (zastępca rzecznika SN).