Wyjaśnienie sytuacji z potrąceniem na granicy w Dorohusku

Facet ratuje swoją rodzinę przez atakiem dziczy ze Wschodu, a policja wykonująca obce rozkazy robi z niego napastnika

PROSZĘ O SZEROKIE UDOSTĘPNIANIE. Polacy muszą znać prawdę.
W związku z tym że istnieje prawdopodobieństwo że człowieka który ratował się z blokady ukraińskich kierowców służby zechcą uczynić winnym, postanowiliśmy z kierowcą za moim pośrednictwem (chce być anonimowy) udostępnić obszerne wyjaśnienie.
Z tego miejsca chciałbym też zapewnić że jako Konfederacja nie pozostawimy tego człowieka samemu sobie z problemem.
WYJAŚNIENIE
„”To wyjaśnienie zapewne nie ukazałoby się gdyby nie zainteresowanie i fala oburzenia jaka aktualnie
znajduje się pod filmem opublikowanym przez ukraińskich napastników – „protestujących
kierowców”. Jako kierowca samochodu osobowego z nagrania, w odniesieniu do udostępnionego
wideo odpowiadając na pytania, chciałbym opowiedzieć jak sytuacja wyglądała od początku (na
filmie, który krąży po internecie widać jedynie urywek zdarzeń. Jest też drugie wideo, nagrane moją
kamerą samochodową, niestety zostało zabrane przez policję i oczekuję na możliwość uzyskania
chociażby kopii).
Trasa Lublin- Chełm, godzina 22:10. Staję w korku pomiędzy Bezek Kolonia, a Stołpie. Cierpliwie
czekam, aż korek się rozjedzie. Za kilka minut nadjeżdża policja, zarówno od strony Chełma, jak i
Lublina. Okazuje się, że korek powstał przez 2 samochody ciężarowe na ukraińskich tablicach
blokujących drogę w obie strony (notabene, jeden kierowca był pod wpływem alkoholu). Jeden z
samochodów to cysterna. Policja zakuwa w kajdanki kierowcę jednego z pojazdów, wsadza do
radiowozu, robi się zamieszanie. Między cysterną, a radiowozem biega grupa ukraińców (lub osób
komunikujących się po ukraińsku, na oko jest to więcej niż 10 osób). Wspomniana grupa ludzi krzyczy,
biega między tymi dwoma pojazdami, nagle jeden z nich otwiera radiowóz i rozmawia z zatrzymanym.
Po kilku minutach jeden pojazd wycofuje i odjeżdża, drugi odjeżdża i zjeżdża na pobocze. Przede mną
jedzie samochód osobowy, a przed nim radiowóz na sygnałach świetlnych. Korek zaczyna się luzować,
powoli ruszamy.
Nagle czuję uderzenie w bok samochodu oraz huk. Widzę, że z boku, między ciężarówkami stojącymi
na poboczu, wybiega grupa (ok. 15- 20 osób). Otaczają samochód po bokach i przed maską, uderzając
w drzwi i szyby. Otwieram szybę żeby dowiedzieć się o co chodzi, mówię, że w samochodzie jest żona
i małe dziecko, niech nas puszczą. Oni wykrzykują coś w języku ukraińskim, gestykulują i część z nich
stuka w samochód (potwierdzają to chociażby ślady dłoni na brudnym po trasie aucie). Jedyne słowa
jakie rozumiem to przekleństwa. Mówię ponownie, żeby odeszli, dziecko przerażone zaczęło płakać,
żona próbowała je uspokoić. Pamiętając, że jedzie przed nami radiowóz trąbie, żeby zwrócić ich
uwagę, ale bezskutecznie. Nagle jeden z nich zaczął uderzać w szybę od strony dziecka oraz próbował
otworzyć drzwi, które były zablokowane (widać to na załączonym zdjęciu, słyszeli i widzieli, że siedzi
tam dziecko – słychać na udostępnionym przez nich na graniu jak dziecko płacze i oni mówią słowo
„dziecko”). Wtedy rozpoczyna się nagranie udostępnione przez ukraińców. Krzyczą, świecą mi latarką
po oczach, są agresywni. Jeden z nich, stojący przed maską robi gest wołający kogoś (będzie to widać
na nagraniu z kamery- jak tylko je uzyskam, chętnie udostępnię). Słyszę, że ktoś ponownie uderzył w
szybę od strony córki, dziecko płacze, jest przerażone. Nie było czasu na zastanawianie się,
bezpieczeństwo mojej rodziny było zagrożone. Ruszyłem, uciekłem, uwolniłem nas – zwał jak zwał.
Zadbałem o bezpieczeństwo mojej rodziny. W między czasie (przed ruszeniem) żona zadzwoniła na
numer alarmowy i zgłosiła, że grupa ukraińców zaatakowała nas, otoczyli nas, boimy się. Za kilka
kilometrów (przed Stołpiem) zauważyliśmy stojący radiowóz, zjechaliśmy żeby zrelacjonować co się
stało i zgłosić napaść. Usłyszeliśmy jedynie, że ten patrol nie może się stąd ruszyć, że takie sytuacje
dzieją się tu codziennie, że musimy jechać na komendę. Ruszyliśmy w stronę Chełma, ale już po kilku
minutach zauważyliśmy jadący za nami radiowóz na „bombach”, świecący nam długimi. Zatrzymałem
się. Policjant podchodzący do samochodu żeby mnie wylegitymować, pierwsze o co zapytał to
„dlaczego uciekł Pan z miejsca zdarzenia? Potrącił Pan grupę osób nie udzielając im pomocy”.
Odpowiadam, że zostałem zaatakowany, musiałem uciekać. Mam nagranie. Po 40 minutach
oczekiwania – nie wiem na co – policja decyduje, że wracamy na miejsce zdarzenia i robimy
konfrontację z tamtą grupą. W między czasie teściowie zabrali zestresowane dziecko (które swoją
drogą dwie noce nie może spać, wybudza się, płacze). Wróciliśmy na miejsce zdarzenia, policjant kazał
mi zaparkować pomiędzy dwoma tirami ukraińskimi, a wokół mnie stanęli znów ci sami „ludzie”.
Policjant poprosił o wskazanie jednego sprawcy, który zdemolował samochód, zgodnie z prawdą
odpowiedziałem, że to nie był jeden sprawca tylko napadła mnie grupa. Wpisał więc, że kierowca nie
jest w stanie wskazać konkretnej osoby. Policjanci nie chcieli mnie wysłuchać, ciągle mówili tylko, że
zachowanie było karygodne i poniosę jego konsekwencje. Na pytanie „co miałem zrobić?” policjant
odpowiada „wysiąść z samochodu i podejść do radiowozu, który stał niedaleko” albo „na pewno nie
ruszać”. Widzicie chyba Państwo sami jak absurdalnie to brzmi … Policjant wykrzykuje, że mogłem
połamać im nogi, a nawet zabić, odpowiadam więc, że mogli wybić szybę i zrobić krzywdę mojemu
dziecku (jak zresztą wspomniałem, drzwi są wgniecione kopnięciem od strony, gdzie siedziało
dziecko).
Co na to policjant? „Nie będziemy teraz gdybać, nic Panu nie zrobili”. Nie mam nawet siły ani ochoty
tego komentować, oceńcie sami. Zostałem potraktowany jak napastnik, a nie jak ofiara.
W tym momencie pytam policjanta jaki był powód ich zachowania, czy w ogóle zapytali? Bo ja
odpowiedzi nie uzyskałem od tej grupy. Policjant odpowiedział, że (cytuję) „pokazałeś im tzw. fakera”.
Nie wiem nawet jak się do tego odnieść, poza zwykłym i krótkim zaprzeczeniem… Jechałem z rodziną
do teściów na święta, samochód był wypełniony prezentami, wyjechaliśmy wieczorem żeby dziecko
spokojnie przespało drogę. Nigdzie mi się nie spieszyło, cierpliwie czekaliśmy w korku.
Siedziałem w samochodzie 4 godziny, aż przyjechał technik. W między czasie ukraińscy kierowcy palili
papierosy z owym policjantem, po czym oznajmili, że idą spać do swoich ciężarówek. Policja nie
zaprotestowała. A ja nadal siedziałem zamknięty w swoim samochodzie. Jedną z najistotniejszych
spraw dla funkcjonariusza w tej sytuacji był stan mojego pojazdu (działanie i ustawienie świateł,
działanie wycieraczek, stan opon). W międzyczasie okazało się, że do panów została wezwana karetka,
ale panowie odmówili pojechania na badania do szpitala.
Po tych kilku godzinach przyjechali technicy. Obejrzeli samochód, opisali, porobili zdjęcia. O godzinie
3:30 zostałem puszczony do domu. O 4 dostałem telefon, że zapomnieli zbadać mnie alkomatem i
zaraz podjadą pod dom teściów. Zbadali, życzyli Wesołych Świąt i pojechali.
Sprawa ma trafić do sądu, przy czym poszkodowanym nie będę ja. Policja z góry poinformowała, że
prawdopodobnie w najlepszym wypadku obie strony zostaną ukarane mandatem karnym, a w
najgorszym grozi mi nawet do 5 lat pozbawienia wolności. Dodali również, że ci ukraińcy
prawdopodobnie i tak nie stawią się do sądu, a oni nic nie mogą z tym zrobić.
To jest paranoja.
Nasuwają mi się nadal dwa pytania. Kto pokryje w tym przypadku poniesione straty materialne, a
przede wszystkim, kto poniesie konsekwencje związane z aktualnym stanem psychicznym żony oraz
dziecka.
Ludzie, musimy skończyć w końcu to bezprawie tej „społeczności” w Naszym kraju. „”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© 2024 Co powie Ryba? I skąd nadpływa? - Theme by WPEnjoy · Powered by WordPress