Jest 21 grudnia. W szkole ostatnie lekcje przed przerwą świąteczną, a większość dorosłych zabiegana w natłoku spraw. Po godz. 14, Zuzanna (nazwisko do mojej wiadomości) wychodzi ze swojego liceum na Żoliborzu. Według jej relacji - podchodzi do niej dwóch mężczyzn, coś jej pokazują (prawdopodobnie odznakę) i siłą próbują wciągnąć do nieoznakowanego samochodu. Pojawia się też kobieta, która wyrywa jej torebkę i ma zwracać się do niej "Maju". Zuzanna zachowuje się przytomnie. Kładzie się na ziemi, żeby utrudnić wciągnięcie do radiowozu i woła pomocy. Szybko wokół nich robi się zbiegowisko. W zamieszaniu Zuzanna wielokrotnie powtarza, że nie jest żadną Mają i że może pokazać dowód tożsamości. Wcześniej żaden z "napastników" nie zapytał jak ma na imię i czy może udowodnić swoją tożsamość. "Napastnicy" jednak nie odpuszczają. Każą Zuzannie dzwonić do rodziców, żeby ci potwierdzili jej tożsamość. Po tym jak ojciec potwierdza, że to Zuzanna, a nie Maja, "napastnicy" puszczają Zuzannę wolno, a ta ucieka do autobusu. Niedługo potem Zuzanna razem z matką jadą na komendę policji - wyjaśnić całą sytuację i sprawdzić, czy "napastnicy" rzeczywiście byli policjantami. Tam dowiadują się, że prawdopodobnie chodzi o kryminalnych, którzy poszukują dziewczyny podobnej do Zuzanny o imieniu Maja. Według relacji matki Zuzanny - z-ca naczelnika Wydziału Kryminalnego, Jarosław Soliwodzki stwierdził, że "takie są metody pracy w sprawach wyższej rangi" Wczoraj (22.12) poprosiłem rzecznika i biuro prasowe Komendanta Stołecznego Policji o odniesienie się do sprawy. Na razie nie otrzymałem odpowiedzi.
źródło: Radio Nowy Świat – 23.12.2022 r.
Komentarz: Czy osoby, które porwały Iwonę też korzystały z tych metod?