Ryba z mafii: „Dla mnie polska policja jest jak jedna wielka mafia. To zdarzenie całkowicie podważyło moje zaufanie do tej formacji.” – jedna z uprowadzonych przez patopolicję nastolatek z Dawidów Bankowych

— Dla mnie polska policja jest jak jedna wielka mafia. To zdarzenie całkowicie podważyło moje zaufanie do tej formacji. Już nie patrzę na tych panów w mundurach jak na tych, którzy mają dbać o moje bezpieczeństwo i chronić obywateli. Zawsze będę miała z tyłu głowy, że nie można im ufać. Na samą myśl o tym, że może kiedyś jakiś policjant zatrzyma mnie do zwykłej kontroli drogowej albo z jakiegoś innego powodu będę musiała wsiąść do radiowozu, aż przechodzą mnie ciarki. Jeżeli nie będzie takiej konieczności, na pewno tego nie zrobię. I nie chciałabym już nigdy mieć do czynienia z policją. Choć czekają mnie jeszcze rozprawy sądowe — wzdycha.

17-latka ma żal do polskich organów sprawiedliwości, że choć od wypadku minął prawie miesiąc, wciąż w tej sprawie nie ma postępów. Nikt też nie usłyszał zarzutów, a funkcjonariusze, odpowiedzialni za tę sytuację, wciąż mają status świadków.

— Mam wrażenie, że policja i prokuratura działają opieszale. Że chcą tę sprawą zamieść pod dywan. Mam nadzieję, że nigdy im się to nie uda, a winni poniosą zasłużoną karę. Pewnie udałoby im się jej uniknąć, gdyby nie nagłośnienie sprawy przez media, którym jestem za to wdzięczna. Tuszowanie tej sprawy zaczęło się zresztą od razu, kiedy policjanci w wulgarny sposób kazali nam uciekać, nie wzywając nawet do nas karetki, a potem z miejsca wypadku przeganiali innych kierowców, by było jak najmniej świadków. Mimo że ci kierowcy, widząc radiowóz na drzewie, mogli zatrzymywać się, by pomóc — podkreśla nastolatka.

"Gdyby pojechała sama, nie wiadomo, jak by się to skończyło"

Nasza rozmówczyni ma też żal, że policjanci nie zostali przebadani narkotestami (alkomat wykazał, że byli trzeźwi). Jej brat pytał komendanta bądź zastępcę komendanta z Pruszkowa, który przyjechał na miejsce, czy nie należałoby ich przebadać na obecność środków odurzających. Ten miał mu odpowiedzieć, że pracuje już wiele lat w policji i nie widzi, żeby to w ogóle było zasadne.

— Gdybym mogła cofnąć czas, nie wsiadłabym do tego radiowozu. I protestowałabym, żeby miała to robić moja koleżanka. Z drugiej strony cieszę się, że nie zostawiłam jej samej w tej sytuacji. Ona mnie wciągnęła, bo się bała. Słusznie, jak się okazało. Gdyby pojechała sama, nie wiadomo, jak by się to skończyło. Mogła stracić przytomność i nikt by jej nie pomógł. Razem mogłyśmy się wspierać. Zwłaszcza że była bardzo roztrzęsiona po wypadku. Mój telefon się rozładował, więc poprosiłam, żeby zadzwoniła po pomoc ze swojego. Stwierdziła, że nie da rady. Ja też miałam mroczki przed oczami od uderzenia i byłam cała we krwi, ale wzięłam ten telefon i zadzwoniłam po przyjaciół, żeby przyjechali po nas — wspomina nastolatka.

Jednocześnie zdecydowanie dementuje informację podaną tuż po wypadku przez policję. Nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik KSP, stwierdził m.in. że "wszyscy świadkowie jednoznacznie wskazali, że prośba wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek".

— To nieprawda. To ten starszy funkcjonariusz krzyknął do mojej koleżanki, że ma wsiąść do radiowozu. Co miała robić? Postawić się policji? Przecież często są ostrzeżenia, że trzeba wykonywać polecania funkcjonariuszy. Dlatego koleżanka wsiadła, a mnie pociągnęła za sobą, bo bała się zostać z nimi sam na sam. Na pewno nie było z naszej strony żadnej "prośby", że chcemy wsiąść. Zresztą, po co miałybyśmy tego chcieć, skoro przyjechaliśmy tam swoimi samochodami z przyjaciółmi. Jestem przekonana, że gdyby koleżanka nie wciągnęła mnie, to pojechaliby gdzieś z nią samą. I nie wiem, jak to by się skończyło — zastanawia się nasza rozmówczyni.

źródło: https://wiadomosci.onet.pl/warszawa/nowe-fakty-w-sprawie-nastolatek-w-radiowozie-dla-mnie-polska-policja-jest-jak-mafia/nn65yj1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© 2024 Co powie Ryba? I skąd nadpływa? - Theme by WPEnjoy · Powered by WordPress