10-letni Olek Ruminkiewicz z Konina został porwany i zamordowany w 1996 roku. Mordercą okazał się były sędzia konińskiego sądu Krzysztof F. Na początku 2021 roku skończył odbywać karę więzienia, ale do dziś nie wypłacił ojcu chłopca odszkodowania.
Szantażystą okazał się Krzysztof F. – dobry znajomy i sąsiad Ruminkiewiczów. Często odwiedzał Wojciecha. Grał z nim w ping-ponga. Razem działali w radzie nadzorczej spółdzielni mieszkaniowej. Co zaskakujące, Krzysztof F. z zawodu był prawnikiem, przez kilka lat orzekał jako sędzia sądu rejonowego w Koninie. Wywodził się z szanowanej rodziny prawniczej. Jego ojciec był prezesem sądu okręgowego a brat notariuszem.
Krzysztof F. po tym, jak zrezygnował z kariery sędziego postanowił pójść na swoje. Planował otworzyć osiedlową siłownię i kancelarię prawną. Tuż po tym, jak wparował do mieszkania Ruminkiewiczów z torbą pieniędzy próbował tłumaczyć, że zabrał ją, aby nikt jej nie ukradł z przystanku. Nie przekonało to ani policjantów ani samego Wojciecha, który od kilku dni podejrzewał, że jego znajomy ma coś wspólnego ze sprawą zaginięcia Olka.
Zanadto angażował się w poszukiwania. Tym zwrócił uwagę detektywów. Mówił, żeby gromadzić pieniądze, bo na pewno odezwą się porywacze – przypomina sobie ojciec Olka.
Krzysztof F. został aresztowany, ale nie przyznał się do porwania chłopca. Wyjaśniał śledczym, że chciał tylko wykorzystać sytuację i ukraść pieniądze. Motyw działania był dla policji wiarygodny, bo okazało się, że mężczyzna miał od dłuższego czasu poważne problemy finansowe. Uzależnił się od hazardu, przegrał sporo pieniędzy i wpadł w długi. Jak wykazało śledztwo, Krzysztof F. obiecywał wierzycielom, że odda po… 22 stycznia. To właśnie w ten dzień zaginął Olek.
Porwał i zabił w swoje urodziny
Mijały kolejne tygodnie, a śladu po chłopcu nie było widać. Krzysztof F. nie przyznawał się do porwania, a policja nie miała zbyt wielu argumentów, żeby przycisnąć mężczyznę podczas przesłuchań. Każdy kolejny dzień zmniejszał szansę na odnalezienie Olka żywego.
Dopiero dwa miesiące później, dzięki skrupulatnej pracy prokuratora Andrzeja Laskowskiego z Poznania, który przejął śledztwo, doszło do przełomu w sprawie. Śledczy ponownie przeszukali nieruchomości, które zajmował Krzysztof F., a także jego samochód. Efekty śledztwa przyniosły nieoczekiwane rezultaty. Prokurator kolejny raz przesłuchał podejrzanego i skonfrontował go z nowymi ustaleniami. To spowodowało, że mężczyzna w końcu pękł i ujawnił, gdzie jest 10-letni Olek, a dokładnie… jego zwłoki.
W swoje urodziny, 22 stycznia 1996 roku, porwał i zabił mi dziecko. Zrobił sobie prezent. Porwał i zamordował mi dziecko… – mówi Wojciech, którego głos coraz częściej się załamuje.
Co ważne, Krzysztof F. nie przyznawała się do tego, że zabił chłopca. Mieszkańcy Konina byli jednak tego pewni. Na murach konińskich bloków pojawiły się napisy: “Krzysztof F. morderca”.- To była bardzo makabryczna historia. Nie było podobnej na przestrzeni lat. Konin żył tą sprawą, ale wydaje mi się, że także cała Polska – wspomina była dziennikarka Głosu Wielkopolskiego, Olga Żaryn.
Ciało 10-letniego Olka zostało wrzucone do głębokiej studni na terenie sadu we wsi nieopodal Konina. Sekcja zwłok wykazała, że chłopiec został uduszony kablem od magnetowidu. Być może stracił życie już w dniu porwania. Mężczyzna prawdopodobnie wykorzystał to, że Olek znał go i lubił. Bezwzględnie wykorzystał zaufanie, jakim darzył go chłopiec
Krzysztof F. twierdził jednak, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Olek miał spaść ze schodów. Prokurator Andrzej Laskowski nie uwierzył w tę wersję. Dowody zebrane w sprawie nie dawały wątpliwości, że to Krzysztof F. zabił chłopca. Kabel, którym został uduszony Olek pochodził z mieszkania mężczyzny. Natomiast w samochodzie F. zabezpieczono wiele mikrośladów świadczących o tym, że przewoził w nim chłopca.
Duże wpływy rodziny F.
Oskarżenie o zabójstwo dziecka byłego sędziego Krzysztofa F. było szokiem dla lokalnych organów ścigania. Wielu policjantów nie chciało zajmować się śledztwem przeciwko mężczyźnie, który pochodził z wpływowej rodziny.
Dużo ludzi unikało tej sprawy. Pobrali urlopy, a był przecież styczeń. Nie chcieli być niewygodni dla rodziny Krzysztofa F. Niektórzy policjanci angażowali się aż zanadto, pomagali, ale byli też tacy, którzy przeszkadzali – opowiada Wojciech Ruminkiewicz.
To, jak duży wpływ w mieście miała rodzina F. świadczy fakt, że proces w konińskim sądzie przeciwko Krzysztofowi nie odbył się zgodnie z planem. – Rodzina F. pochodziła z Konina i okolic. Sprawca miał brata, który był prawnikiem, a ojciec był sędzią. Dlatego sąd chciał być bezstronny i przeniósł sprawę do Łodzi – mówi Olga Żaryn, która relacjonowała proces.
Proces przed łódzkim sądem ruszył 19 marca 1997 roku, a więc ponad rok po porwaniu i zabiciu chłopca. Prokurator oskarżył Krzysztofa F. o zamordowanie 10-letniego Olka Ruminkiewicza w celu wymuszenia okupu od jego rodziców.
Krzysztof F. nie wykazywał żadnych emocji w czasie procesy. Miał kamienną twarz i nie przyznał się do morderstwa – mówi była dziennikarka.
23 czerwca 1997 roku Sąd Wojewódzki w Łodzi skazał Krzysztofa F. na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo 10-latka oraz pozbawił go praw publicznych na 8 lat. Mężczyzna musiał również zapłacić 3 tysiące złotych grzywny. W odrębnym postępowaniu sąd nakazał Krzysztofowi F. wypłacić 100 tysięcy złotych odszkodowania ojcu zamordowanego chłopca. To właśnie na rozprawie o zadośćuczynienie Wojciech ostatni raz widział mordercę swojego dziecka.
Jakim wariantem psychopaty jest sędzia z Konina?
Ponerologia polityczna – A. Łobaczewski
Nasuwa się jeszcze jedno interesujące pytanie: Kim są ci ludzie, zwani czasem „szakalami”, których wynajmują różne mafie jako płatnych morderców, kiedy sięgają do zbrodni jako środka działania. Oferują się oni jako „fachowcy”, którym ludzkie uczucia nie zakłócą wykonania zadania. Na pewno nie można ich uważać za ludzi normalnych, ale żadna z opisanych tu i nieopisanych dewiacji nie odpowiada temu obrazowi. Przypadki psychopatii właściwej bywają ludźmi zdolnymi do mordowania bezbronnego więźnia, ale nie do planowania i wykonania takiej zazwyczaj ryzykownej operacji. Skirtoidzi są prymitywni ale emocjonalnie dynamiczni, schizoidzi są zbyt tchórzliwi.
Z uwagi na nieprzemyślany plan wykonania zbrodni, sędzia z Konina, wg redaktora tej strony, może być przypadkiem psychopatii właściwej:
Ponerologia polityczna – A.Łobaczewski
Psychopatia właściwa: Postarajmy się scharakteryzować inną anomalię przekazywaną dziedzicznie, której rola w procesach ponerogenezy wydaje się być wyjątkowo duża na każdą skalę społeczną. Wypada także podkreślić, że potrzeba dokładnego wyróżnienia i poznania tego zjawiska unaoczniła się przede wszystkim tym badaczom, których myśli zwróciły się w kierunku poznania genezy zła na skalę makrosocjalną jakiej byliśmy świadkami. Nazwę tej anomalii i kryteria wyróżniające ją przyjmuję za Kazimierzem Dąbrowskim.
Biologicznie zjawisko wydaje się podobne do daltonizmu. Występuje z podobną częstotliwością jak daltonizm u mężczyzn, nieco ponad 0,6%, ale u obydwóch płci. Również podobnie występuje we wszystkich nasileniach deficytu, od ledwie dającego się wyróżnić przez wprawnego obserwatora do jawnie patologicznego. Podobnie jak daltonizm, anomalia ta wydaje się być deficytem przetworzenia bodźców, jednak nie na poziomie zmysłu, ale na poziomie podłoża instynktowego. Psychiatrzy starej daty nazywali takich osobników daltonistami uczuć ludzkich i wartości moralnych.
U mężczyzn spotykamy obraz tej anomalii jako jednoznacznie deficytowy. U kobiet bywa on najczęściej stonowany, jakby przez działanie drugiego normalnego allelu. Sugeruje to, że anomalia dziedziczy się przez chromosom X, ale przez gen półdominujący. Autor jednak nie mógł potwierdzić tego przez wykluczenie dziedziczenia się z ojca na syna, bo wymagałoby to rozwinięcia szerokiego frontu badań.
Analizując odmienny sposób przeżywania, jaki demonstrują tacy osobnicy, dochodzimy do wniosku, że defektywne jest u nich filogenetyczne podłoże życia psychicznego, że istnieją w nim pewne luki, braki naturalnych odpowiedzi syntonicznych powszechnie w gatunku Homo sapiens spotykanych. Na ułomnym podłożu instynktowym kształtują się deficyty uczuciowości wyższej, zubożone i zniekształcone pojęcia psychologiczne, moralne i społeczne — korespondujące z tymi jego lukami.
Potem nasz naturalny świat pojęć wydaje się takim osobnikom jakąś trudno zrozumiałą konwencją która nie ma uzasadnienia w ich doświadczeniu psychologicznym. Nasz obyczaj i zasady uczciwości wydają się im systemem obcym i przez kogoś wymyślonym i narzuconym, niemądrym a uciążliwym, czasem śmiesznym. Równocześnie dostrzegają łatwo słabizny naszego naturalnego języka pojęć psychologicznych i moralnych, co może przypominać spojrzenie na te sprawy współczesnego psychologa — ale w karykaturze.
Przeciętna inteligencja osobników z omawianą tu dewiacją szczególnie mierzona typowymi testami, ustępuje tylko umiarkowanie ludziom normalnym i jest podobnie zróżnicowana. Nie spotyka się jednak wśród nich uzdolnień najwyższej klasy, jak także rzemieślniczo-technicznych. Najzdolniejsi mogą więc mieć osiągnięcia w naukach, które nie wymagają
dobrego wyczucia realiów psychologicznych lub zaradności technicznej. Z naukową uczciwością bywa z reguły gorzej. Kiedy jednak usiłujemy konstruować specjalne testy „mądrości życiowej” lub „wyobraźni społeczno-moralnej”, mimo wielu trudności z ich psychometryczną ewaluacją, ujawniająone u tego rodzaju jednostek ubóstwo zupełnie nieproporcjonalne do ich indywidualnego poziomu uzdolnień.
Obok jednak deficytów normalnego światopoglądu psychologicznego i moralnego, rozwijają oni pewną wiedzę psychologiczną im właściwą, której brakuje z kolei w normalnym ludzkim światopoglądzie. Już w dzieciństwie pojawia się u nich pewna świadomość swojej odmienności od tamtego świata ludzkiego, który ich otacza i odrzuca. Szybko uczą się rozpoznawać wzajemnie w tłumie i pojawia się świadomość istnienia im podobnych. Na nas patrzą z pewnego dystansu swojej paragatunkowej odmienności. Naturalne ludzkie reakcje, które często nie budząw nas zainteresowania, im wydają się dziwne, czasem komiczne, a więc interesujące. Obserwują nas i wyciągająz tego wnioski, kształtując swój odmienny świat pojęć. Stają się znawcami naszych słabości i przygodnymi a bezlitosnymi eksperymentatorami. Powodowane przez nich krzywdy i cierpienia nie budzą w nich poczucia winy, bo wynikają z tej ich odmienności, a dotyczą „tamtych” ludzi, których oni odczuwają jako istoty nie całkiem współgatunkowe. Istnienia tego ich odmiennego świata pojęć przeciętny człowiek normalny nie domyśla się i nie docenia go, lub interpretuje swoje spostrzeżenia w kategoriach moralizujących.
Podobną wiedzę odmienną może zdobyć badacz tych zjawisk dzięki długotrwałemu ich studiowaniu. Nie bez pewnych trudności, może posługiwać się nią, jak obcym wyuczonym językiem, co pozwala na łatwe rozpoznawanie tej anomalii. W końcu człowiek normalny może nauczyć się mówić ich językiem pojęć, ale oni nie potrafią nigdy przyswoić sobie światopoglądu normalnego człowieka, chociaż usiłują to udawać przez całe życie. Jak się przekonamy później, podobna umiejętność praktyczna odróżniania ich staje się powszechna wśród narodów dotkniętych makrosocjalnym zjawiskiem patologicznym, w którym ta właśnie anomalia gra rolę inspiratywną.
Produktem ich wysiłków staje się tylko rola i maska normalności, za którą skrywają swoją odmienną rzeczywistość. Umysłowa wybitność niektórych psychopatów, czy ich psychologiczny geniusz, w które sami uwierzyli i usiłują sugerować innym, są także mitem i rolą które zawierają jednak cząstkę wspomnianej specyficznej prawdy. Kiedy mowa o masce normalności, jaką noszą osobnicy tego rodzaju i w mniejszym stopniu inni podobni dewianci, należy tu wspomnieć książkę Hervy Clecley’a ,,The Mask of Sanity”, gdzie jako wybitny badacz, ten właśnie objaw przyjął jako ognisko swoich refleksji. Oto fragment w przekładzie autora:
Pamiętajmy, że jego typowe zachowanie udaremnia to, co wydawało się być jego własnymi celami. Czy to nie on sam jest głęboko oszukiwany przez swoją pozorną normalność? Chociaż on przemyślnie oszukuje innych i jest prawie świadomy swoich kłamstw, okazuje się niezdolny aby odróżniać trafnie swoje własnepseudointencje, pseudowyrzuty sumienia, pseudomiłość, et cetera, od naturalnych reakcji normalnej osoby. Jego widoczny brak wglądu wskazuje na to, jak mało docenia naturę swojej
nienormalności. Kiedy inni nie akceptują od razu jego „ słowa honoru jako dżentelmena „, jego zdumienie, jak sądzę, jest często niekłamane. Jego subiektywne doświadczeniejest tak odbarwione od głębszego uczucia, że on jest niepokonałnie nieświadom tego, co znaczy życie dla innych ludzi.
Jego świadomość istnienia czegoś odwrotnego do zakłamania jest tak niematerialnie teoretyczna, że to staje się wątpliwe, czy należy mu przypisywać to, co my nazywamy zakłamaniem. Jeżeli on sam nie zna wyższych wartości, czy można o nim powiedzieć, że on pojmuje odpowiednio naturę i jakość urazów, jakie jego postępowanie zadaje innym?
Małemu dziecku, które nie ma wspomnienia dotkliwego bólu, może jego matka mówić, że obcinanie psu ogona jest czymś złym. Wiedząc, że to jest niewłaściwe, ono może kontynuować taką operację. My nie powinniśmy więc rozgrzeszać go całkiem od odpowiedzialności, jeżeli powiemy, że ono rozumiało mniej niż dorosły, który używa noża w pełni rozeznania cierpienia fizycznego. Czy jakaś osoba może doświadczać głębszych poziomów smutku bez niezbędnej wiedzy o szczęściu? Czy może więc taki człowiek osiągnąć złą intencję w pełnym sensie, bez realnej znajomości przeciwieństwa zła? Ja nie mam finalnej odpowiedzi na te pytania. (Tłumaczenie autora).
Wszyscy badacze psychopatii podkreślają trzy właściwości, co dotyczy przede wszystkim tej jej najbardziej typowej odmiany: brak poczucia winy z powodu swoich czynów asocjalnych, niezdolność do rzeczywistej miłości, oraz wielomówność łatwo rozmijającą się z rzeczywistością.
Pacjent nerwicowy bywa małomówny i miewa trudności z wypowiedzeniem tego, co boli go najbardziej. Psycholog musi umieć omijać te trudności. Nerwicowiec bywa pełen nadmiernych wyrzutów sumienia, z powodu swoich czynów, które byłoby znacznie łatwiej wybaczyć. Tacy ludzie potrafią kochać kogoś trwale i uczciwie mając trudności z wypowiedzeniem tego i realizacjąswoich pragnień. Zachowanie psychopaty stanowi przeciw ny biegun w stosunku do takich trudności.
Psychopata ma niewiele poczucia winy. On może popełnić najbardziej odrażające czyny, ale patrzy na nie bez wyrzutów sumienia. Psychopata ma spaczoną zdolność do miłości. Jego związki uczuciowe, jeżeli takie istnieją, są mizerne, płynne i zmierzają do zaspokojenia jego własnych pragnień. Te ostatnie dwie cechy, brak poczucia winy i brak miłości, w sposób oczywisty określają psychopatę jako różnego od innych ludzi. (Mc Cord and Mc Cord 1956 — tłumaczenie autora).
Problem więc ich odpowiedzialności moralnej i sądowej, jako osobowości odmiennych, pozostaje wciąż otwarty. Jest on rozwiązywany różnie w różnych krajach i okolicznościach, często doraźnie lub emocjonalnie. Pozostaje to przedmiotem dyskusji i kontrowersji, których rozwiązanie nie wydaje się możliwe w ramach współcześnie przyjętych reguł myślenia prawniczego. W dalszej części tej pracy zrozumiemy, że od dojrzałego ustosunkowania się do tego zagadnienia zależy nader wiele na naszym
świecie i dla naszej przyszłości.