Czyżby Prokuratura Okręgowa w Częstochowie prowadziła śledztwo tak by nikogo nie wykryć i złapać?
Zanim Jacek Jaworek popełnił samobójstwo, ukrywał się u „Słonika”, a później u jego ludzi — sugerują w rozmowie z Onetem mieszkańcy okolicznych wiosek. Zmarły we wrześniu 2023 r. lokalny gangster mieszkał zaledwie 7 km w linii prostej od domu w Borowcach, gdzie Jacek Jaworek zabił swojego brata, szwagierkę i bratanka. Prokuratura twierdzi, że ten wątek sprawdzano, ale okazał się „ślepym zaułkiem”.
To już pewne. Badania DNA potwierdziły, że martwy mężczyzna, którego ciało znaleziono w piątek 19 lipca w centrum wsi Dąbrowa Zielona, to poszukiwany od trzech lat Jacek Jaworek. Mieszkaniec sąsiadujących z Dąbrową Borowców 10 lipca 2021 r. zamordował w swoim rodzinnym domu (również mieszkającego w nim) brata, bratową i ich starszego syna. Młodszy syn pary zdołał się ukryć i uciec do rodziny mieszkającej w pobliżu.
Tam natychmiast wezwano policję, ale gdy mundurowi dojechali do Borowiec, Jaworka nie było już na miejscu zbrodni. Uciekł i służby nie potrafiły go odnaleźć przez kolejne trzy lata. Policja długo zakładała, że popełnił samobójstwo w lesie, a jego ciało wpadło do bagien. Jak się ostatecznie okazało, prawda była inna. Jacek Jaworek po trzech latach ujawnił się w sąsiedniej wsi, gdzie prawdopodobnie (dziś wszystko na to wskazuje) targnął się na swoje życie, wcześniej odwiedzając groby zamordowanych przez siebie bliskich.
To jednak oznacza, że przez długie 36 miesięcy Jaworek musiał się u kogoś ukrywać. Znaleziony już po śmierci był ubrany w czyste ubrania, ostrzyżony i ogolony. Niemożliwe, by wyglądał tak po trzyletnim pobycie w lesie.
Prokuratura, która zapowiada wszczęcie śledztwa w sprawie tego, czy Jaworkowi ktoś w ukrywaniu się pomagał, ma dziś dwie hipotezy. Pierwsza zakłada, że morderca z Borowiec zaraz po zdarzeniu z 2021 r. uciekł za granicę i dopiero teraz — targany wyrzutami sumienia — wrócił do Polski na grób rodziny brata. Druga hipoteza mówi, że przez cały ten czas przebywał w pobliżu, ukrywając się w jednym z lokalnych domów u kogoś, kto mu pomagał.
Arkadiusz N. pseudonim „Słonik”
Onet kilka dni temu był w Borowcach, Dąbrowie Zielonej, Świętej Annie, Koniecpolu czy Zarębicach. To wszystko lokalne strony rodziny Jaworków. W każdej z tych miejscowości rozmawialiśmy z mieszkańcami. Miejscowi bardzo żyją całą historią. W większości są przekonani, że Jacek Jaworek przed samobójstwem ukrywał się na miejscu. Teorii na temat tego, kto mógł go chronić przed wymiarem sprawiedliwości, jest wiele. Jedna jednak była powtarzana bardzo często.
— Jego wziął do siebie „Słonik” lub ktoś z jego grupy — mówią ludzie. — Dla nas to był od niemal zawsze główny podejrzany co do tego, że pomógł Jaworkowi — dodają.
Mowa o Arkadiuszu N. pseudonim „Słonik” lub „Słoń„. Mężczyzna ten również już nie żyje. Zmarł we wrześniu zeszłego roku. Został zastrzelony przez innego mężczyznę na podwórku swojego domu. Arkadiusz N. to skazany w przeszłości członek grupy przestępczej. Był powiązany ze światem pseudokibiców. W 2011 r. usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, za dokonywanie rozbojów oraz wymuszanie haraczy. W młodości był ochroniarzem na dyskotekach. Arkadiusz N. był kilkakrotnie karany. Również przed śmiercią odbywał wyrok. Przebywał w domu w systemie dozoru elektronicznego.
— Dom „Słonika” jest we wsi Podlesie. To jakieś 6-7 km w linii prostej od domu Jaworków w Borowcach — mówią nasi rozmówcy. — Dużo się mówiło, że to właśnie ze „Słonikiem” Jaworek miał biesiadować przy ognisku, z którego wrócił i zamordował rodzinę. Targany problemami finansowymi Jaworek miał u gangstera pracować. Później do niego uciekł. To by tłumaczyło też, skąd miał broń. Dostał ją od gangsterów — dodają.
Jak przypuszczają nasi rozmówcy, Arkadiusz N. nie przetrzymywał Jacka Jaworka bezpośrednio w swoim domu, ale umieścił go u kogoś z zaufanych sobie ludzi. — Dlatego też sprawa nie wyszła, gdy rok temu samego „Słonika” odstrzelili. Ale proszę się zastanowić. Czy to nie zbyt duży zbieg okoliczności, że w takiej spokojnej okolicy jak nasza, można powiedzieć dziurze, mieszka dwóch „takich ludzi” i nie ma to ze sobą związku? Obaj strzelają, mają broń… Moim zdaniem to zbyt duży zbieg okoliczności.
Prokurator: sprawdzaliśmy to
Mając takie — wielokrotnie powtarzane — relacje od lokalnych mieszkańców, Onet zapytał śląską policję o to, czy zarówno w przeszłości, jak i ostatnich dniach sprawdzano, czy Jacek Jaworek nie ukrywał się u kogoś z grupy przestępczej Arkadiusza N. „Słonika”.
„W odpowiedzi na Pana e-mail uprzejmie informujemy, że pytanie dotyczy szczegółów śledztwa, które nadzorowane jest przez Prokuraturę Okręgową w Częstochowie. Dlatego też o udzieleniu informacji w interesującym Pana zakresie, może zdecydować jedynie prokurator” — odpisał nam zespół prasowy Wojewódzkiej Komendy Policji w Katowicach.
Na zajęcie stanowiska przez prokuraturę musieliśmy czekać trochę dłużej. Gdy nadeszła okazało się, że powiązania Jaworka i „Słonika” faktycznie były sprawdzane.
— W toku śledztwa prowadzonego przeciwko Jackowi J. Prokuratura Okręgowa w Częstochowie nie potwierdziła jednak informacji, wskazujących, że poszukiwany może ukrywać się u Arkadiusza N. pseudonim „Słoń” — mówi w rozmowie z Onetem prok. Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy PO w Częstochowie.
Czy to możliwe, żeby częstochowscy Prokuraturorzy nie tylko Okręgowi szukali, tak aby nie znaleźć?
Prokurator miał zlecić pobicie. Ofiara miała zostać kaleką!
10 lat więzienia grozi Cezaremu F., prokuratorowi z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Mężczyzna jest oskarżony o podżeganie do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego trwałą niezdolnością do pracy w zawodzie. Cezary F. miał wraz ze swoim znajomym Tomaszem B. poszukiwać osób, które sprawią, że skonfliktowany z prokuratorem mężczyzna „wyląduje na wózku”.
Niecne knowania, których miał się dopuszczać częstochowski prokurator, wyszły na jaw, gdy policjanci zatrzymali dwie osoby, które miały być nakłaniane do podjęcia się przestępczego zlecenia. Wcześniej, Cezary F., wraz z Tomaszem B., mieli poszukiwać osób, gotowych skatować ofiarę tak ciężko, by ta została kaleką. W zamian, prokurator miał oferować… pomoc prawną.
– Zgodnie z założeniami, wskutek działań wykonawców zlecenia, osoba ta miała „wylądować” na wózku inwalidzkim. W ramach zapłaty za podjęcie się zlecenia, prokurator wraz z Tomaszem B. m.in. podjęli się pośrednictwa w załatwieniu spraw dotyczących postępowań karnych dwóch zleceniobiorców. Cezary F. opracował dla nich pisma procesowe dotyczące udzielenia przerwy w wykonaniu kary oraz zamiany orzeczonej kary pozbawienia wolności – relacjonuje Prokuratura Krajowa, która skierowała do Sądu Rejonowego w Częstochowie akt oskarżenia przeciwko Cezaremu F..
Ogłoszenie zarzutów prokuratorowi Cezaremu F. i skierowanie przeciwko niemu aktu oskarżenia do sądu było możliwe po tym, jak Sąd Dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym uchwałą z 27 lipca 2018 roku zezwolił na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. W grudniu 2018 roku uchwałę tę utrzymał w mocy Sąd Najwyższy – Sąd Dyscyplinarny.