Policja jest coraz gorsza – mówi w Sejmie mecenas Kasprzyk w poruszającym wystąpieniu

Mecenas Wojciech Kasprzyk podczas wystąpienia przed Komisją Administracji i Spraw Wewnętrznych w Warszawie 13 czerwca poruszył szokujące sprawy związane z policją. Mówił o brakach szkoleniowych młodych policjantów, o funkcjonariuszach, którzy przekazują sobie osobiste karty, dzięki którym mają dostęp do wrażliwych danych obywateli, a także o nieetycznym zachowaniu samych policjantów wobec rodzin poszkodowanych.

Mecenas Wojciech Kasprzyk reprezentuje osoby pokrzywdzone przez policję i rodziny tych osób. Chodzi o śmierć 29-letniego Łukasza Łągiewki (Wrocław), 25-letniego Dmytra Nikiforenki (Wrocław), 34-letniego Bartosza Sokołowskiego (Lubin), 27-letniego Karola Dąbrowskiego (Gdynia), 42-letniego Rafała Lorka (Gdańsk), 32-letniego Krzystof Lewandowskiego (Płock), 47-letniego Cypriana Pindaka (Świdnica) oraz o brutalne potraktowanie przez policjantów Ireneusza Merunowicza z Chojnowa.

– To jest rak, który będzie zjadał policję – mówił przed komisją mecenas Wojciech Kasprzyk. – Wszystko jest pobieżnie robione i mamy wrażenie jako rodziny osób pokrzywdzonych, że celowo jest to robione, żeby tego nie wyjaśnić, żeby utrudnić. Tylko po co? Chciałbym zaznaczyć: my nie napieramy na to, żeby robić krzywdę funkcjonariuszom policji. Tylko trzeba te elementy, które są złe, wyrzucić. Tak jak to jest wszędzie. Tego się nie robi. To jest choroba, która doprowadzi do tego, że ludzie nie będą mieli za grosz zaufania do policji – dodał prawnik.

Psychopatologiczna charakterystyka raka trawiącego chory system nie tylko na terenie RP:

Ponerologia polityczna – A. Łobaczewski:

„Kiedy 1 maja roku 1951 zostałem aresztowany po raz pierwszy, przemoc, arogancja i patokratyczne metody wymuszania zeznań pozbawiły mnie prawie zupełnie zdolności do samoobrony. Po pierwszych dniach aresztu bez picia i o głodzie, mój umysł przestał działać w tym stopniu, że nie przypominałem sobie nawet samego przypadkowego zajścia, które spowodowało moje aresztowanie. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że było ono sprowokowane i że istniały okoliczności, które pozwalały na obronę. Zrobiono ze mną prawie wszystko, na co mieli ochotę. Zdobyłem się zaledwie na to, aby odmówić podpisywania całkowicie zmyślonych protokołów.”
„Kiedy zostałem aresztowany po raz ostatni w roku 1968, byłem przesłuchiwany przez pięciu groźnie wyglądających funkcjonariuszy bezpieki. W pewnym momencie, zaplanowawszy z góry ich reakcję, zacząłem uważnie wodzić oczami po ich twarzach. Kiedy ten najważniejszy zapytał mnie:
— Co sobie tak myślicie, kiedy tak na nas patrzycie? — Odpowiedziałem już bez obaw o konsekwencje — Tak się zastanawiam, dlaczego to tylu spośród panów kończy karierę w zakładzie psychiatrycznym. — Zatkało ich na chwilę, a potem ten pan kapitan zawołał: — Bo to jest taka cholerna robota! — Ja myślę — powiedziałem kiwając g ł o w ą — że to jest właśnie odwrotnie.” Odwieziono mnie do więzienia.
Trzy dni później miałem możność rozmawiania z nim znowu. Tytułował mnie już per „pan magister”. Potem kazał mnie wyprowadzić, jak się okazało — na ulicę. Stałem tam chwilę, nie wiedząc co będzie dalej. Wreszcie — poszedłem do tramwaju. Jechałem do domu, wciąż nie dowierzając oczom, że widzę wielki park, który mijaliśmy. Kiedy kładłem się w domu do łóżka,
świat był jeszcze niezupełnie realny, ale człowiek wyczerpany nocami na desce zasypia twardo. Kiedy się obudziłem rano, powiedziałem na głos: Panie Boże, przecież rządzisz na tym świecie.
W tym czasie nie tylko moja psychika była już w znacznym stopniu uodporniona, ale także wiedziałem, że mniej więcej co piąty z nich ląduje ostatecznie w szpitalu psychiatrycznym. Wiedziałem także i to, że ich „chorobą zawodową” bywa demencja zastoinowa, spotykana niegdyś prawie wyłącznie u starych prostytutek. Niezależnie od jakości wykonywanego zawodu, człowiek nie może permanentnie gwałcić w sobie elementarnych ludzkich uczuć. Pod tym względem łobywatel Kapitan miał swoją część racji. Równocześnie jednak moje reakcje były już dalekie od tego, co było przed siedemnastu laty.

Zawsze też tych uczuć, można, z uwagi na uwarunkowanie genetyczne, po prostu nie mieć:

https://www.money.pl/gospodarka/10-zawodow-ktore-przyciagaja-psychopatow-sa-w-nich-naprawde-swietni-6813065968728800a.html

7. Policjant
Psychopaci są w stanie pracować w warunkach wysokiego poziomu stresu i ryzyka. Nie dają sobie szansy na zawahanie się, szybko podejmują decyzje. Emocje nie mają na nich większego wpływu. Mają wysoki próg lęku i nierzadko skłonność do ryzyka. Stąd zawód „stróża prawa” może być atrakcyjny dla osób o cechach psychopatycznych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© 2024 Co powie Ryba? I skąd nadpływa? - Theme by WPEnjoy · Powered by WordPress